Po śniadaniu spakowaliśmy nasze rzeczy i zamówiliśmy taksówkę, żeby zawiozła nas do portu, a my popłynęliśmy do Tajlandii kontynentalnej. Mieliśmy kupiony bilet na samolot do Bangkoku w pakiecie z rejsem i transferem na lotnisko. W czasie rejsu również zjedliśmy ciepły posiłek.
Był to pierwszy dzień kiedy spotkał nas krótki deszcz, a przecież maj to pora deszczowa w Tajlandii. My mieliśmy jednak bardzo dużo szczęścia. Po przylocie do Bangkoku o godzinie 16 na lotnisko Don Muang pojechaliśmy taksówką pod najwyższy budynek w całym Bangkoku, czyli Bayokie Tower gdzie chcieliśmy zjeść pożegnalną kolację. Tutaj trzeba mieć odpowiedni dress code, dlatego przebieramy się z plażowych ubrań w coś poważniejszego. Kupiliśmy bilety na bufet na 77 piętrze, gdzie chodząc dokoła restauracji ma się wrażenie, jakby pływało się po wodnym targu. Kucharze siedzą w łódkach i przygotowują na żywo potrawy, a do wyboru są dosłownie dziesiątki, jak nie setki dań. Nasz kolacja trwa ponad 1,5 godzin, jednak spróbować wszystkiego się po prostu nie da. Największą jednak przyjemnością dla naszego podniebienia jest różnokolorowy ryż z mango, którego smaku po prostu nie da się opisać i dla tej potrawy chciałbym wrócić w to miejsce. Na koniec wchodzimy na najwyższe piętro, gdzie zlokalizowany jest taras widokowy na całą stolicę Tajlandii.
Po tym wracamy do przechowalni bagażu i idziemy na kolejkę, którą jedziemy na lotnisko międzynarodowe. Wylot mamy o godzinie 02:55 do Abu Zabi, skąd po 2 godzinach lecimy przez Dusselfdorf (aż 6 godzin na przesiadkę – nuda) do Hamburga. Po tym wszystkim jedziemy wszyscy razem po samochód do miasta, który stoi nienaruszony. Pakujemy się i jedziemy do Poznania. Bardzo chce się nam spać, więc zmieniamy się za kierownicą z p.Bryńskim, aż w końcu nad ranem dojeżdżamy do domu.
Najnowsze komentarze