sty 18

Wycieczka do Pekinu zimą

przez w Chiny

Tym razem chcielibyśmy podzielić się z Wami naszą relacją podróży do Chin. Dzięki znalezionym bardzo tanim biletom lotniczym z Warszawy udało nam się odwiedzić Pekin oraz Tianjin. W sumie w stolicy Państwa Środka spędziliśmy tydzień, co jak się domyślacie nie pozwala poznać dobrze tego olbrzymiego miasta. Mimo to, udało nam się odwiedzić mnóstwo parków i świątyń. W poniższej, wieloczęściowej relacji będziecie mogli poznać miejsca, które warto zobaczyć, a które lepiej omijać szerokim łukiem. Żeby już nie przedłużać zapraszam Was na opis naszej podróży.

Tym razem nie w parze, ani solo, a większą grupą zameldowaliśmy się przed godziną 20 na poznańskim lotnisku. W piątkowy, mroźny wieczór nie było tutaj zbyt wielu pasażerów. Od razu nadaliśmy nasze bagaże do Warszawy i przeszliśmy kontrolę bezpieczeństwa. Zaraz po tym wstąpiliśmy do saloniku Executive Lounge na drinka i słodkie czekoladki, które z uwagi na zbliżające się święta były dostępne.

Zimowe czekoladki

Pokój w Best Western Portos

Nasz lot do stolicy niestety miał niewielkie opóźnienie. W czasie rejsu podano drobną przekąskę w postaci żelek i Prince Polo, a także serwowano poza wodą, kawę i herbatę. Po dotarciu na warszawskie lotnisko odebraliśmy nasze bagaże i udaliśmy się taksówką do hotelu Best Western Portos, gdzie czekała nas noc przed wylotem. Hotel ten należy do średniego segmentu, ale oferuje wszystko to co niezbędne, żeby wypocząć przed długą podróżą. Poniżej możecie zobaczyć zdjęcia z pokoju dwuosobowego.

Niestety nie zaznaliśmy zbyt długiego snu, a już o 4:30 trzeba było udać się na lotnisko. Przejazd ulicami Warszawy o tak wczesnej porze jest płynny i sprawny, przez co po niespełna 15 minutach byliśmy już przed halą odlotów. Nasz bagaż nadaliśmy na stanowisku Brussels Airlines. Tutaj również otrzymaliśmy bilety na całą trasę, czyli na rejs do Brukseli i dalej do Pekinu.

Śniadanie przed wylotem do Brukseli

Wschód słońca nad stolicą

Przed odlotem do stolicy Belgi udało mi się (M.) zjeść śniadanie w saloniku Preludium. Lot liniami Brussels Airlines do Brukseli nie miał jakiejś większej historii. Samolot nie był pełen, a w czasie lotu był tylko dodatkowo płatny serwis. Po około dwóch godzinach wylądowaliśmy na zamglonym lotnisku Zaventem. Teraz nie pozostawało nam nic innego, jak sprawdzić z której bramki będzie lot do Pekinu i właśnie tam się udać. Ja ponownie odwiedziłem jedną z poczekalni (Diamond Lounge), gdzie miałem okazję zjeść trochę owoców i wypić belgijskie piwo. W saloniku nie brakowało także innych trunków w tym wina musującego Vilarnau Brut.

Lampka „szampana” przed wylotem do Pekinu

Tym razem już bardzo punktualnie udaliśmy się liniami Hainan Airlines do Pekinu. Przewoźnik ten należy do niewielkiego grona 5-gwiazdkowych linii lotniczych. Czym wyróżniał się w klasie ekonomicznej? Niczym szczególnym. Warto jednak podkreślić, że dwa serwowane posiłki były smaczne, alkohol był darmowy, a przekąski były dostępne przez cały czas z tyłu kabiny. Nasz lot wykonywany Airbusem A330-300 do Pekinu trwał prawie 10 godzin, a na miejscu byliśmy po godzinie 5 rano dnia kolejnego.

Obiad, a dokładniej wołowina z makaronem i szpinakiem

Teraz czekały nas kolejne kontrole. Niestety kolejki były spore, bowiem po nas wylądowały kolejne samoloty z Europy. Niezbędne było wypełnienie kartki Arrival Card, którą jeszcze dostaliśmy w samolocie. Były tutaj dokładnie te same informacje, które podawaliśmy już we wniosku wizowym. Przypomnijmy, że do Chin niezbędna jest wiza, której koszt wynosi 260 złotych. W końcu dotarliśmy na taśmę po odbiór bagażu i co się okazuje? Nasze dwie walizki są zniszczone i popękane. Od razu udaliśmy się z tym w odpowiednie miejsce, żeby spisać protokół szkody. Chińczycy widocznie są na to przygotowani, bowiem wyszliśmy stamtąd z nowymi walizkami. Oczywiście trochę innymi i niekoniecznie wysokiej jakości, ale ważne, że sprawnymi.

Kierujemy się na Airport Express, ale wcześniej do bankomatu po juany. Wypłacam maksymalną ilość i przez roztargnienie zostawiam kartę… na szczęście uczciwy człowiek podbiega do mnie trzymając ją w ręce i oddaje mi z uśmiechem na twarzy.

Kierujemy się do naszego pierwszego hotelu, który znajduje się w pobliżu Świątyni Nieba. Jest to Holiday Inn Temple Of Heaven Beijing Hotel, który znajduje się około 1 kilometra od stacji metra Liujiayao. W recepcji oczywiście prawie nikt nie mówi po angielsku, ale udaje nam się jakoś porozumieć, że nasze pokoje będą gotowe niebawem. Po odczekaniu około godziny kierujemy się na krótką drzemkę, żeby odpocząć po długiej i męczącej podróży. Sam hotel to obiekt czterogwiazdkowy, z dużymi i czystymi pokojami, łazienką z wanną i kosmetykami, a także basenem i siłownią.

Uliczki w Pekinie mają niepowtarzalny klimat

Pierwszy spacer po Pekinie kierujemy do TianTan, czyli Świątyni Nieba. To kompleks, gdzie cesarze dynastii głównie Qing i Ming odprawiali rytuały o obfite plony rolne. Powszechnie uważana za świątynię taoistyczną, ale naukowcy dowodzą, że chińska wiara w niebo była dużo wcześniej niż taoizm, poza tym cesarz był oficjalnie bogiem…

Bilety kupione, można wchodzić

Niestety jesteśmy zbyt późno, żeby zobaczyć ją z bliska. Bramy są już zamknięte, a zwiedzać można tylko ogrody dookoła kompleksu. Robimy trochę zdjęć i wychodzimy zachodnim gejtem. Następnie trochę na „czuja” idziemy w kierunku ulicy Qianmen. Naszym celem jest zatrzymanie się gdzieś na herbatę, bowiem na dworze jest temperatura w graniach zera stopni. W końcu znajdujemy MCDonalda, gdzie o herbatę czy kawę nietrudno, ale zdecydowanie większy problem jest z toaletą. Tej po prostu nie ma, jednak obsługa sugeruje żeby załatwić swoje potrzeby na podwórzu z tyłu restauracji.

Ulica Qianmen

Po drugiej stronie ulicy wstępujemy do klimatycznego sklepu, gdzie sprzedawane są zarówno ubrania, jak i słodycze. Te drugie można nawet degustować. Spacer kontynuujemy deptakiem, który symbolizuje stary Pekin. Liczy on 840 metrów i są przy nim liczne sklepy, kawiarnie, restauracje. Qianmen Street w tej postaci otwarto przed Igrzyskami Olimpijskimi w 2008 roku. Otaczające ją budynki są stylizowane na zabudowę z czasów dynastii Qing. Ulica ma ponad 500 – letnią historię. Można tu dostać zarówno wartościowe pamiątki jak i przysłowiowe miód, mydło i powidło o jakości jak najbardziej chińskiej. Miejsce jest bardzo fotogeniczne i choć sprawia wrażenie sztucznej uliczki na planie filmowym jest często oblegane.

Różne pyszności są sprzedawane na ulicy

Wracamy do hotelu na pierwszy nocleg. Wszyscy są zmęczeni i każdy w zasadzie marzy tylko o tym, żeby solidnie się wyspać.



Tagi: , , , , , , , , , ,

Zostaw komentarz