Tag Archives: monachium
12 lutego 2014

Ostatnie chwile w Nowym Jorku i powrót do Poznania

Rano wstałem jako pierwszy, ale Kasia już też długo nie leżała w łóżku. Zjedliśmy owsiankę i wypiliśmy kawę po czym poszliśmy na metro. Okazało się, że pojedzie ono tylko do 137 ulicy (a my chcieliśmy do 100) i trzeba przesiadać się do autobusu. Tak też zrobiliśmy, ale czas oczekiwania na autobus to ponad 30 minut, bowiem nie zmieściliśmy się do pierwszego który przyjechał. Linia M4 jedzie Broadwayem i zatrzymuje się dosyć często, przez co sumarycznie w tym czasie przeszlibyśmy spokojnie trasę pieszo. Zrobiło się po 12, a już o 17 mieliśmy lot z lotniska EWR do Monachium. Przez to musieliśmy się spieszyć, żeby dotrzeć na stację Penn Station na 34 ulicy. Po drodze kupiliśmy trzy jogurty i dwie duże bułki, żeby coś zjeść w czasie spaceru. Na stacji kupiłem dwa bilety na pociąg, który jedzie na lotnisko i kosztuje 12,5 dolara od osoby. Nie wiem czy wydano mi jeden bilet, czy drugi mi gdzieś wypadł, ale zostałem z jednym, a pani w okienku nie chciała uznać reklamacji. Musiałem pójść do biura obsługi klientów, gdzie miły Amerykanin po krótkiej rozmowie i weryfikacji moich danych wydał mi dodatkowy bilet. (więcej…)



27 stycznia 2014

Najlepsze bywają powroty

Ostatni mój dzień w USA to totalne nic nierobienie, tym bardziej że dzisiaj niedziela. Budzę się już po 6 bez budzika i na spokojnie się pakuję, żeby później pójść do kuchni na śniadanie. Serwowane są płatki z mlekiem oraz typowe dla Ameryki okrągłe bułki z dziurką, które spożywam z masłem orzechowym. (więcej…)



26 stycznia 2014

Samotnie na daleki zachód

Nie chcę latać sam. Tak rozpocznę tę relację. Cóż stało się, więc nie mam wyjścia. Na drugi raz bez względu na wszystkich i wszystko odmówię sobie tej przyjemności. Relację tę piszę w czasie rejsu z Long Beach do Las Vegas dnia 23 stycznia. (więcej…)



23 stycznia 2014

14-dniowa wyprawa po Azji południowo-wschodniej

W okolicach października 2012 roku, kiedy wracałem wcześnie rano z Poznania do Pleszewa w pociągu trafiłem na dosyć mocny błąd linii lotniczych AirBerlin, które na kilka terminów sprzedawały u siebie na stronie i u pośredników bilety do Bangkoku z Hamburga za mniej niż 50% regularnej ceny. Po przyjeździe szybki telefon do p.Bryńskiego i decyzja, że lecimy. Okazało się, że został tylko jeden termin, więc nie było wyjścia. Tuż po weekendzie majowym, a dokładnie 8 maja miała nastąpić nasza kolejna wyprawa do dalekiej Azji.

Planowanie trwało na całego, tak, żeby na miejscu połowę czasu spędzić na zwiedzaniu, a połowę na odpoczynku. Udało się. Ustaliliśmy trasę, która biegła przez Tajlandię do Kambodży i dalej samolotem przez Malezję na odpoczynek na półwyspie Krabi i wyspie Koh Samui.

Do Hamburga postanowiliśmy pojechać samochodem, bowiem koszty przelotu, jak i przejazdu pociągami były zdecydowanie wyższe przy czterech osobach. Wyjechaliśmy w nocy z Poznania, żeby być na miejscu przed godziną 10. Samochód zostawiliśmy nie na parkingu, ale na jednej z głównych ulic miasta, gdzie wolno parkować i podobno jest to bezpieczne (możemy potwierdzić). Panie czekały na lotnisku, a my z p.Tadeuszem załatwialiśmy te sprawy.

Wydrukowaliśmy bilety i nadaliśmy 1 sztukę bagażu, bo resztę rzeczy mieliśmy w podręcznym. O 14:30 polecieliśmy do Monachium liniami AirBerlin i tam przeszliśmy do strefy, gdzie serwowana jest darmowa kawa i czekaliśmy na rejs do Abu Zabi. Rejs ten miał miejsce o godzinie 23:30 i trwał około 6 godzin. Jedną ze stewardes była pani mówiąca po polsku. My wypiliśmy kilka małych win i piw, żeby lot minął szybko. Pamiętam jak dzisiaj, że jedno z nich wylało mi się na rzeczy i próbowałem szybko ogarnąć sytuację. W Emiratach mieliśmy 1,5 godziny na przesiadkę, co udało się bez problemu. Pani Bryńska miała w tym miejscu bardzo duże problemy żołądkowe, które skutkowały obowiązkowym przebraniem się, a nawet wyrzuceniem starych rzeczy. Kolejny lot trwał aż 10 godzin, przez co na miejscu w Bangkoku byliśmy o 18. Teraz oczekiwanie na walizkę, która jak się okazało już od 20 minut jeździła po taśmie, ale każdy twierdził, że to nie nasza…

Przejechaliśmy do hotelu Nasa Vegas, który znajduje się tuż przy kolejce z lotniska i poszliśmy spać.

DSC_0367

IMG_1915

IMG_1912

IMG_1905

IMG_1893

IMG_1885

IMG_1880