Tag Archives: los angeles
3 kwietnia 2017

Dookoła świata w 13 dni: Melbourne – wracam do mojego ulubionego miasta!

2016-11-04 09.36.06

Do tej pory zawsze na lotnisku w Los Angeles korzystałem z poczekali KAL, do której wstęp jest możliwy z kartą Priority Pass. Tym razem otrzymałem zaproszenie do lounge OneWorld. Przed wejściem pani z obsługi zeskanowała mój bilet i wskazała wejście. Trzeba przyznać, że salonik robi wrażenie. Jest rzeczywiście bardzo duży, nowocześnie urządzony i dobrze wyposażony. Zdecydowanie lepszy od wspomnianego wcześniej saloniku Korean Airlines. Mamy tutaj kilka stref wypoczynkowych, miejsca do pracy, stolik do spożycia posiłków oraz bufet z potrawami na ciepło i na zimno. Oprócz tego jest duży bar, w którym możemy zamawiać mocniejsze alkohole oraz korzystać z samoobsługowego serwisu win (białe, czerwone i różowe, po kilka rodzajów). I teraz najśmieszniejsze – kiedy poszedłem po kieliszek zostałem poproszony o pokazanie swojego dokumentu tożsamości. Ostatnio proszono mnie o dowód osobisty jakieś 8 lat temu, więc było to dla mnie bardzo zabawne, ale wcale nie było mi z tym źle 😉 W trakcie mojego pobytu tutaj leciał akurat mecz w Baseball, którym co najmniej połowa gości niesamowicie się emocjonowała. Obsługa także nie pozostawała obojętna temu wydarzeniu. (więcej…)



31 marca 2017

Dookoła świata w 13 dni: piaszczyste plaże Kalifornii

_MG_0031

Po opuszczeniu parku narodowego Drzew Jozuego udałem się do miasteczka Rancho Mirage, gdzie miałem zarezerwowany nocleg. Po drodze jak już Wam wspomniałem modliłem się o stację benzynową i moje życzenie zostało wysłuchane. Zatankowałem do pełna i już pewien swego ruszyłem w kierunku Holiday Inn Express & Suites Rancho Mirage. (więcej…)



30 marca 2017

Dookoła świata w 13 dni: Park Narodowy Joshua Tree

_MG_9905

Kiedy wyszedłem na zewnątrz lotniska w Los Angeles od razu poczułem, że to był dobry kierunek. Słońce uderzyło w moją twarz, a lekki wiaterek przypomniał mi jak w Polsce jest wiosną. Skierowałem się w lewą stronę, gdzie był znak na shuttle busy z wypożyczalni samochodowych. Podjeżdżały wszystkie firmy, poza tą, na którą ja czekałem. Po dobrych 20 minutach zjawił się autobus ze starszym już kierowcą, który pomagał klientom pakować walizki na półki w środku pojazdu. Wpierw pojechaliśmy do wypożyczalni Thrifty, a następnie do Dollar, gdzie miałem zrobioną rezerwację… Rzeczywiście miałem, ale nie mam. Po odstaniu 30 minut w kolejce dowiedziałem się, że została ona anulowana z niewiadomych przyczyn i mogę zrobić ją ponownie, ale to już przy innym stanowisku, które jest samoobsługowe. Eh, poddenerwowany ruszyłem do czegoś na wzór budki telefonicznej. Podniosłem słuchawkę, a na ekranie pojawiła się konsultantka, która przyjęła moją rezerwację. Zaakceptowała moją kartę kredytową i poprosiła o pokazanie do kamery prawa jazdy. Okazało się, że jeżeli nie jest międzynarodowe to jednak muszę zrobić rezerwację tam, gdzie byłem przed chwilą. Nosz kurcze! Znowu kolejka… Tutaj dowiaduję się jednak, że cena wynajmu będzie prawie 2x wyższa niż miałem poprzednio, bowiem takie są stawki bezpośrednio w wypożyczalni. Rezygnuję. Wychodzę. (więcej…)



14 maja 2015

50 godzinny powrót do domu

50 godzinny powrót do domu

Tytuł tego wpisu brzmi co najmniej strasznie. Właśnie tyle godzin od wejścia do pierwszego samolotu, do wejścia do domu zajęła nam podróż z Honolulu. Ale po kolei. Lot z największego miasta na Hawajach odbyliśmy na pokładzie linii American Airlines. Podobnie jak poprzednio podano na początku napoje, a dalszy serwis był płatny. Z uwagi, że lot ten zaczynał się ok. 22, to prawie w całości go przespaliśmy. (więcej…)



20 kwietnia 2015

W drodze na Hawaje przez Londyn i Los Angeles

16 kwietnia wieczorem przylecieliśmy na lotnisko London Heathrow z Lizbony. Było już przed 22, a kolejny lot mieliśmy kolejnego dnia o 9:40. Postanowiliśmy zostać na lotnisku na noc, co okazałoby się świetnym wyborem, żeby nie to, że mamy polskie paszporty. Brzmi niedorzecznie? A jednak! (więcej…)



26 stycznia 2014

Los Angeles wita słońcem

Rano muszę stać już przed piątą, żeby pojechać metrem na lotnisko ORD. Stąd mam o 8:35 lot do Los Angeles. Wcześniej w innym terminalu odwiedzam salonik United, gdzie piję kawę i zjadam kilka jabłek. Po boardingu czas oczekiwania na odlot przedłuża się do godziny z uwagi na odladzanie samolotu z każdej strony. Dobrze, że w liniach Virgin America jest dużo miejsca na nogi i rozbudowany system rozrywki z którego korzystam w czasie przelotu. Cały rejs trwa 4:40 godziny, a w dodatku czas zmienia się o 2 godziny do tyłu w stosunku do Chicago.

Po przylocie szukam wypożyczalni samochodów, jednak okazuje się, że pod terminal podjeżdżają konkretne autobusy i zawożą do oddziałów danych firm. Ja mam rezerwację w Alamo, gdzie jedzie się dobre 15 minut od lotniska. Po chwili oczekiwania podpisuję umowę i mogę iść wybrać na parking dogodny mi samochód. Wybieram małego Yarisa o małym przebiegu i jadę w kierunku hotelu. Pani dając mi GPS wprowadziła jego adres i wszystko byłoby okey, gdyby nie pomyliła miast. Ulica i numer ten sam, ale… aż 2000 km na wschód. Zauważyłem to niestety po dobrych 30 minutach drogi i zacząłem szukać zjazdu z ekspresówki. Udało się, więc zatrzymałem się małej restauracji i zjadłem kurczaka z ryżem i gotowanymi warzywami, po czym pojechał już prosto do hotelu Stay on main, który ulokowany jest w samym downtown. Niestety 30 minut przed czasem mój pokój nie był jeszcze gotowy, więc nie czekając pojechałem do Santa Monica na wybrzeże, gdzie przebrałem się w strój do biegania i zrobiłem planowany trening. Po tym krótki spacer wzdłuż plaży i można jechać do z powrotem do miasta. Robię jeszcze zakupy (cola, lody) i parkuję samochód na 4 piętrze parkingu strzeżonego za 10 usd doba. Po kąpieli i 2 godzinach pracy na komputerze zasypiam (ok. 20)… z komputerem. Zmęczenie osiągnęło swój zenit, a zmiana czasu -9 h daje się we znaki. Budzę się sam rano już o 5, później po 6 i wstaję. (więcej…)