Tag Archives: dubaj
14 kwietnia 2016

Do Abu Dhabi linią Air Berlin – pierwszy lot w drodze do Australii

mapka

Rozpoczynamy relację z podróży na weekend do Australii. Mamy nadzieję, że nasze zapiski, zdjęcia i przemyślenia okażą się ciekawe i być może zainspirują kogoś z Was do podobnego szaleństwa. Widzicie tutaj mapkę, z której wynika, że do pokonania mamy około 36 tysięcy kilometrów. (więcej…)



6 grudnia 2014

Bye bye Nowa Zelandio, witaj Sydney i Dubaj

I nadszedł dzień w którym trzeba opuścić kraj kiwi. Musimy wstać bardzo wcześnie rano, ponieważ nasz samolot ma planowany odlot już o godzinie 7:20 z lotniska Christchurch. Budziki nastawione na 4 rano, szybkie zaniesienie rzeczy do samochodu, który stał dosłownie metr od drzwi domku i oddanie klucza do wyznaczonej skrzynki przy recepcji (czynna jest od 8 do 22). Dzień wcześniej poprosiliśmy o mapę z zaznaczoną trasą dojazdu do portu lotniczego i na parking, gdzie mieliśmy oddać samochód. Dzięki temu bez najmniejszych problemów o poranku, kiedy było jeszcze ciemno dotarliśmy na terminal międzynarodowy i nadaliśmy nasz bagaż od razu do Dublina. (więcej…)



17 listopada 2014

Lot do Auckland przez Dubaj i Brisbane liniami Emirates

Jak wspomnieliśmy w ostatnim wpisie lot do Dubaju nie był opóźniony. Parę minut po starcie rozdano nam mokre ręczniki, które zwiastowały podanie kolacji. Warto nadmienić, że na locie na trasie DUB-DXB, który trwał tym razem około 7 godzin pasażerowie klasy ekonomicznej otrzymują słuchawki, koce i poduszki. Nie ma jednak skarpetek, pasty do zębów i opaski na oczy. Te dodatki dostaliśmy dopiero podczas kolejnego lotu.

(więcej…)



17 listopada 2014

Spacer po Dublinie i wylot do Dubaju

12 listopada nie korzystając z budzika wstaliśmy o godzinie 8 rano i poszliśmy zjeść śniadanie. Otrzymaliśmy typowo angielski posiłek, czyli jajko sadzone, fasolkę po bretońsku, dwie kiełbaski i boczek. Do tego tosty, dżem, płatki, mleko, ser, owoce i kawa/herbata/sok. W zasadzie trudno odejść głodnym od stołu. Następnie szybko się spakowaliśmy, zostawiliśmy plecaki w recepcji i ruszyliśmy na zwiedzanie Dublina. (więcej…)



26 kwietnia 2013

Kolacja kreolska, Dubaj i powrót do zimnej Polski

Rano, na śniadanie została tylko kaszka manna, jednak na opakowaniu była informacja o 16 porcjach, więc spokojnie moglibyśmy zostać na wyspie jeszcze przez kilka dni 😉 Zjedliśmy je wyjątkowo wcześnie i o 9:15 ruszyliśmy na nogach do portu, co pozwoliło zaoszczędzić 100 rupii na taksówkę, a cała droga nie zajęła nam więcej niż 15 minut z walizkami. Tutaj po chwili oczekiwania, zapłaciliśmy za prom i przepłynęliśmy w czasie około 20 minut na Praslin. Tam szliśmy na nogach w stronę lotniska, a liczni taksówkarze próbowali nas namówić na transport. Udało się jednak znaleźć przystanek skąd autobus zabrał nas do… portu. No nic, jednak stąd jechał on bezpośrednio na lotnisko, dzięki czemu byliśmy tam już o godzinie 12. W planie było zostawienie walizek i pójście na lody, jednak jak się okazało mogliśmy bez problemu lecieć wcześniejszym samolotem o godzinie 13:30. Skorzystaliśmy z tego przywileju i około 14:00 byliśmy na Mahe, gdzie musieliśmy poczekać dwie godziny na właścicielkę naszego guesthouse’u, która miała nas o 16 zabrać do siebie. Była punktualnie, a my wcześniej zjedliśmy po kanapce na lotnisku. Nasza miejscówka okazała się bardzo przyjemna – było czysto i wygodnie. Przywitano nas koszem owoców z ogrodu i kokosem do wypicia oraz zjedzenia. Wieczorem dostaliśmy pyszną kolację na którą były miejscowe specjały, a w tym cała ryba – wyjątkowo smaczna. Kuchnia kreolska okazała się w ogólności przypaść nam do gustu, chociaż nie tak, jak to miało miejsce na Sri Lance czy w Indonezji.
(więcej…)



7 kwietnia 2013

Lecimy na Seszele przez Dubaj

Budzik ustawiony na 4:30 rano. Wyłączamy. Kolejny na 5:00, ruszamy się i pakujemy ostatnie rzeczy. Toaleta, śniadanie i na autobus 64 w drodze na PKP. Na miejscu długie kolejki do kasy, więc wpierw idziemy kupić wodę i gazety. Czekamy na kupni biletu, jest nerwowo – 7 min. do odjazdu. Rozdzielamy się na dwie kasy. Udaje się kupić bilet i biegiem na peron 2. Zdążyliśmy uff. Tablica pokazuje wyraźnie nasz pociąg i odpowiednią godzinę odjazdu. Wsiadamy. Po 10 minutach dziwimy się, że pociąg stoi, zamiast jechać od kilku dobrych minut. Okazuje się, że na tablicy jest już Gdynia 6:35… w biegu wysiadamy i zaczyna się nerwowa atmosfera. Co teraz o0? Pozostały tylko pociągi InterCity na które nas nie stać. Próbujemy szczęścia, zwracamy niewykorzystany bilet. Okazuje się, że IC kosztuje „tylko” 60 zł od osoby w taryfie studenckiej. (więcej…)