lis 18

Sześć godzin w Toronto i lot do Seattle

przez w Stany Zjednoczone

Po dotarciu do Toronto, jak najszybciej udałem się w kierunku kontroli paszportowej żeby wyjść na miasto. Tym razem miałem przerwę ponad 6 godzin, więc była to doskonała okazja, że przypomnieć sobie, jak to kilka lat temu spacerowałem uliczkami tego pięknego, kanadyjskiego miasta. Szczęście mi dopisało, bowiem bez żadnych kolejek szybko opuściłem lotnisko i po 5 minutach byłem już w autobusie numer 192 (Airport Rocket), którym podjechałem na stację metra Kipling (jest to ostatnia stacja zielonej linii numer dwa). Warto mieć odliczoną gotówkę, bowiem kierowca nie wydaje reszty, ja nie miałem, ale kazał mi wejść do środka bez biletu.

Po około 20 minutach dotarliśmy na stację metra, gdzie linią zieloną pojechałem w pobliże centrum Toronto. Wysiadłem niedaleko hotelu Intercontinental, gdzie w barze udało mi się zobaczyć część pierwszej połowy meczu piłkarskiego. Nie tracąc więcej czasu spacerowałem w kierunku CN Tower. Toronto w większości to niska zabudowa, za wyjątkiem centrum. W centrum obok wieżowców też są niskie budynki. Poza tym jest sporo miejsc odpoczynku, czyli małych parków i skwerów. We wschodniej części centrum znajduje się jedno z większych Chinatown w Ameryce północnej.

2016-07-07-15-47-07

2016-07-07-15-48-35

2016-07-07-15-50-24

Spacerując udało mi się zobaczyć m.in. Ontaryjską Galerię Sztuki, Muzeum Królewskie czy Parlament. Typowe mieszkalne osiedla to zwarta zabudowa, dom przy domu. Przechodząc przez jeden z parków zauważyłem dużo takich zwierzątek biegających po drzewach i trawnikach. Te jedne to zapewne wiewiórki, ale chyba jednak nie wszystkie które widziałem. Są tutaj liczne też tzw. ranguniki, a dokładniej pręgowce amerykańskeie.

img_4476

img_4488

img_4500

2016-07-07-16-24-23

Chyba najbardziej znaną atrakcją Toronto jest wieża telewizyjna CN Tower. Kiedyś najwyższy budynek na świecie. Obok CN Tower znajduje się muzeum kolei. Zapomniałem jeszcze dodać kilku słów o pogodzie, która była strasznie zmienna. Podczas lądowania padał deszcz i było ciemno za oknami. Kiedy jechałem autobusem już nie padało, ale zdawało się, że zaraz zacznie się ulewa. Kiedy dojechałem do miasta to zrobiło się przeraźliwie gorąco i duszno – ludzie wachlowali się wszystkim co mieli pod ręką.

2016-07-07-16-55-55

img_4508

DCIM287MEDIA

DCIM287MEDIA

2016-07-07-16-53-20

Na lotnisko wracałem ze stacji Queens Park – w związku z tym czekały mnie dwie przesiadki, ale pomimo ekstremalnego tłoku na stacjach i w samym metrze dotarłem na lotnisko po około 45 minutach. Od razu udałem się do kontroli bezpieczeństwa – tam, gdzie są loty do US. Sprawdzono mój boarding pass i pokierowano na priority lane, dzięki czemu uniknąłem długiej kolejki. Tutaj obowiązkowo wyjmujemy całą elektronikę z plecaka, zdejmujemy buty itd. Kolejnym etapem jest wypełnienie karty wjazdowej do US. Są do tego przeznaczone specjalne stanowiska, gdzie oczywiście brakuje długopisów, więc warto mieć własny (byłem na to przygotowany;)). Do kolejnej kontroli kolejka była już dużo mniejsza – kilka pytań typu: w jakim celu lecę do US? jak długo będę w US? co planuję zwiedzić w Seattle? I po tym z uśmiechem na ustach dostaję pieczątkę i mogę już na spokojnie udać się na kolację do saloniku Air Canada.

img_4513

img_4517

2016-07-07-18-48-07

2016-07-07-18-55-33

2016-07-07-20-02-31

Poczekalnia ta zlokalizowana jest od razu po prawej stronie. Wystarczy wjechać windą na 4 piętro. Po zeskanowaniu mojego biletu zostałem zaproszony do środka. Salonik podzielony jest na kilka stref – mamy miejsce do pracy z komputerami, salę filmową z dużym telewizorem, fotele do odpoczynku oraz stoliki w pobliżu stołów z jedzeniem i piciem. Jeżeli chodzi o tę ostatnią kwestię to wybór jest odpowiedni. Mamy m.in. dwie zupy, nachosy z sosami, sałatki z fasoli, jabłka czy ciastka. Wybór wśród trunków jest zdecydowanie bardziej okazały – myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Internet działał cały czas bez zarzutu.

Mój lot odbywał się tego dnia z bramki F32, która znajduje się spory kawałek drogi, więc dobrze, że ruszyłem w jej kierunku jeszcze przed boardingiem. Przy bramce było jakieś zamieszanie – wyczytano cześć osób i proszono, żeby odebrały nowe bilety ze zmienionym miejscem. Nie byłem wśród nich, więc nie wiem dokładnie o co chodziło. Do samolotu poszedłem jako ostatni i zająłem swoje miejsce w Embraerze linii Air Canada. Liczba miejsce w klasie biznes to trzy rzędy w układzie 1-2. Miejsce na nogi jest bardzo dużo, spokojnie można się ułożyć wręcz w dowolnej pozycji. Fotel nie odchyla się zbyt ekstremalnie do tyłu, ale jest szeroki, posiada regulowany zagłówek, tackę wyjmowaną z prawego podłokietnika i mniejszą podstawkę pod napój z lewej strony.

2016-07-07-23-17-23

2016-07-07-21-23-39

2016-07-07-22-18-13

Po wejściu na pokład poczęstowano mnie sokiem pomarańczowym i wodą. Następnie zebrano zamówienia na obiad. Tym razem postawiłem na pierś z kurczaka. Myślę, że był to dobry wybór, chociaż już z uwagi na zmęczenie moje kubki smakowe były mniej czułe. Co działo się podczas lotu niestety nie jestem w stanie zrelacjonować, ponieważ szybko zasnąłem i obudziłem się na kilka minut przed lądowaniem w Seattle.

2016-07-08-01-18-16

Na miejscu byliśmy punktualnie, jednak czas oczekiwania na bagaż wydłużył się do ponad 30 minut. Dobrze, że moja walizka wyjechała jako pierwsza i mogłem szybko udać się do hotelu na nocleg. Zatrzymałem się Holiday Inn Express Hotel & Suites Everett, który muszę polecić osobom, które wybiorą się w ten region świata. Tym bardziej, że był on niedawno dostępny w Point Breaks za 5000 punktów, a jego normalna cena to ponad 530 złotych za noc. Pokoje są bardzo duże, czyste i wygodne. Nie zabrakło mikrofalówki, lodówki i ekspresu do kawy. Do tego na terenie całego obiektu jest dostęp do szybkiego Internetu. Śniadanie możemy zjeść rano w hotelowej restauracji (jest wliczone w cenę pokoju).



Tagi: , , , , , , ,

Zostaw komentarz