mar 19

Szczęśliwy traf w Gironie

przez w Hiszpania

13 marca, kiedy wróciliśmy Polskim Busem z Berlina to szybko przepakowaliśmy się wkładając do plecaków lżejsze ciuchy, a te zbędne i brudne zostawiliśmy u naszego przyjaciela w Poznaniu. Następnie ruszyliśmy taksówką na lotnisko. Ponad 4 godziny przed odlotem, praktycznie bez kolejki przeszliśmy kontrolę bezpieczeństwa. Niestety obsługa Ławicy należy do najmniej sympatycznych, jakie przyszło mi poznać w Polsce i na świecie. Tym razem poszło o niezapakowane kosmetyki w woreczek strunowy, a kiedy automat „zjadł” 2 zł to słyszeliśmy tylko propozycje „trzeba spróbować ponownie”. Śmieszne i żałosne jednocześnie.

Z uwagi na długi czas do odlotu poszliśmy do nowego saloniku w hali odlotów, gdzie zjedliśmy kanapki i wypiliśmy kawę, a korzystając z wygodnych miejsc do pracy nie zmarnowaliśmy reszty czasu na siedzenie na FB 😉 Kiedy dobiegła godzina 18 poszliśmy na boarding do samolotu Boeing 737-800 linii Ryanair. Bezproblemowo zajęliśmy wylosowane przez system miejsca i po 2,5 godziny wylądowaliśmy w podbarcelońskiej Gironie. Lotnisko malutkie, bez żadnej infrastruktury. Odjeżdżają stąd autobusy do Barcelony i do miasta Girona. Niestety nasz ostatni autobus odjechał 10 min wcześniej i zostaliśmy „na lodzie”. Taksówka do Calelli, gdzie mamy rezerwację hotelu to koszt 63 Euro.

Mieliśmy jednak szczęście bowiem na lotnisku oprócz nas została jeszcze jedna para młodych osób, która miała rezerwację wakacji z biura podróży. Czekali oni na swojego rezydenta, który miał ich zawieść do nowego hotelu. Niestety nie wiedzieli oni gdzie, ale zapewniali nas, że na wybrzeżu. Postanowiliśmy zaryzykować i poczekać z nimi. Po jakiś 20 minutach pojawiła się korpulentna Polka, która oznajmiła swoim klientom, że ich hotel nie został jeszcze otwarty i zamiast do Santa Sussane pojadą do innego obiektu w miasteczku Calella!!! Na dodatek zapewniła nas, że jak się zmieścimy w jej niewielkiego Opla, to możemy jechać razem. Czy to się nie nazywa fart? 🙂

Zmieściliśmy się bez problemu, a w czasie drogi mogliśmy posłuchać trochę informacji o samej Hiszpanii. Zostaliśmy dowiezieni do samego hotelu, a za przejazd zapłaciliśmy 20 Euro („ile państwo uważają”). To jednak nie koniec emocji, bowiem w naszym H.Top Calella Palace 4* nie ma naszej rezerwacji (opłaconej z góry). Po kilku telefonach i propozycjach przeniesienia do innego obiektu dostajemy jednak karty do pokoju i karty do korzystania z uroków formuły All Inclusive. Zostawiamy bagaże i idziemy na pierwszego drinka na Costa Brava.

IMG_3426

Praca wre w poznańskim saloniku.

IMG_3427

Ładne pokoje w hotelu na wybrzeżu Costa Brava.

IMG_3431

IMG_3434

Lista drinków w menu jest imponująca, a tutaj przed maratonem pić nie zalecają (za dużo;)).

IMG_3436

IMG_3441

IMG_3446



Tagi: , , , , , ,

Zostaw komentarz