Pobudka nie najwcześniej, bo nie ma się co spieszyć. Produkty na śniadanie kupione dzień wcześniej, żeby spróbować trochę lokalnych rzeczy. Czas mija nam na pracy w pełnym spokoju.
Kiedy zbieramy się na obiad i spacer po mieście, to nad Wilnem pojawiają się czarne chmury i rozpoczyna się ulewa.
Trafiamy do baru szybkiej obsługi w przyziemiu ul. Szopena 3 – około 100 m. od dworców. Miejsce to polecane jest na wielu forach, jako jedno z lepszych i tańszych. Można spokojnie najeść się za 10-15 złotych. Dzień później byliśmy w innym miejscu i pomimo podobnych dań, smakowało nam mniej.
Po powrocie do naszego hotelu idziemy się przebrać i uciekamy na trening wzdłuż Wilii (rzeki, która jest najdłuższym dopływem Niemna). Robimy 6 km, bowiem ponownie zanosi się na deszcz. Wracamy do hotelu, a konkretnie na siłownię, która jest obok naszego pokoju. Robimy rozciąganie, a później krótki rowerek i orbitrek. Teraz można spokojnie iść coś kupić na kolację i odpocząć.
Zachód słońca świetnie prezentował się z okien siłowni. To dzielnica biznesowa Wilna.
Najnowsze komentarze