mar 30

Dookoła świata w 13 dni: Park Narodowy Joshua Tree

przez w Stany Zjednoczone

Kiedy wyszedłem na zewnątrz lotniska w Los Angeles od razu poczułem, że to był dobry kierunek. Słońce uderzyło w moją twarz, a lekki wiaterek przypomniał mi jak w Polsce jest wiosną. Skierowałem się w lewą stronę, gdzie był znak na shuttle busy z wypożyczalni samochodowych. Podjeżdżały wszystkie firmy, poza tą, na którą ja czekałem. Po dobrych 20 minutach zjawił się autobus ze starszym już kierowcą, który pomagał klientom pakować walizki na półki w środku pojazdu. Wpierw pojechaliśmy do wypożyczalni Thrifty, a następnie do Dollar, gdzie miałem zrobioną rezerwację… Rzeczywiście miałem, ale nie mam. Po odstaniu 30 minut w kolejce dowiedziałem się, że została ona anulowana z niewiadomych przyczyn i mogę zrobić ją ponownie, ale to już przy innym stanowisku, które jest samoobsługowe. Eh, poddenerwowany ruszyłem do czegoś na wzór budki telefonicznej. Podniosłem słuchawkę, a na ekranie pojawiła się konsultantka, która przyjęła moją rezerwację. Zaakceptowała moją kartę kredytową i poprosiła o pokazanie do kamery prawa jazdy. Okazało się, że jeżeli nie jest międzynarodowe to jednak muszę zrobić rezerwację tam, gdzie byłem przed chwilą. Nosz kurcze! Znowu kolejka… Tutaj dowiaduję się jednak, że cena wynajmu będzie prawie 2x wyższa niż miałem poprzednio, bowiem takie są stawki bezpośrednio w wypożyczalni. Rezygnuję. Wychodzę.

Autobus z lotniska do wypożyczalni

Wypożyczony samochód

Odchodzę około 200 metrów, łapię WiFi na ulicy. Odszukuję maila z rezerwacją samochodu i ponawiam płatność. Odświeżam stronę, aż pojawia się status: Potwierdzono. Wracam i nareszcie dostaję samochód klasy ekonomicznej. Mogę ruszać do Palmdale, gdzie zarezerwowałem swój hotel. GPS kieruje mnie na drogę 405, którą w godzinę powinienem dotrzeć na miejsce. Jak się okazało z uwagi na horrendalne korki docieram po trzech…

Jest już po zmroku. Parkuję samochód przed hotelem Staybridge Suites Palmdale, w którym zabookowałem pokój przy okazji wyprzedaży w IHG (Point Breaks) za 5000 punktów. Recepcjonista od razu odgaduje jak się nazywam i oznajmia, że czeka na mnie apartament z sypialnią, aneksem kuchennym, pokojem dziennym itd. Jego normalna cena to 749 zł (wg. booking.com). Dobry deal, nie ma co 😉 Wjeżdżam windą do góry, rozpakowuję się, biorę prysznic i padam jak zbity.

Mój apartament na najbliższą noc

Obudziłem się już przed godziną 5 rano. Dzięki temu mogłem zrobić kilka rzeczy na komputerze i przygotować kolejny post tej relacji dla Was. Dobrze, że śniadanie w dni powszednie rozpoczynało się już o 6:30, bowiem ostatni swój posiłek jadłem w samolocie, jakieś 20 godzin temu.

Ciekawe miejsce spożywania śniadań

Tutaj następuje miła niespodzianka. Śniadanie jest zdecydowanie bardziej urozmaicone niż zawsze do tej pory jadłem w USA w hotelach Holiday Inn Express. Poza tym miejsce spożycia jest bardzo klimatyczne. Zresztą zobaczcie sami. Jeszcze przed check outem wracam tutaj żeby wypić sobie kawę na tarasie i zjeść świeże owoce. Ogólnie rzecz biorąc Staybridge Suites Palmdale to doskonały hotel. Nie dziwi mnie jego ocena na booking.com wynosząca 9,1/10. W zasadzie nie ma się do czego przyczepić.

Około godziny 10 ruszyłem na zwiedzanie. Tego dnia do Parku Narodowego Drzew Jozuego – na pustyni Mohave. Trasa liczyła około 150 mil. Tym razem bez najmniejszych korków, bardzo płynnie dotarłem na miejsce. Już sama pustynia wyglądała bardzo ciekawie – jeszcze przed wjazdem na teren parku przyglądałam się każdej roślince rosnącej z boku drogi. Park Narodowy Joshua Tree miał mieć nazwę Park Narodowy Roślin Pustynnych. A to z uwagi, że oprócz drzewek Jozuego można tu znaleźć także ponad 700 różnych gatunków roślin. Do najbardziej interesujących należą kaktusy Cholla. Na terenie parku znajduje się pięć naturalnych oaz.

Wjazd do parku

Wstęp do parku kosztuje 20$ w przypadku samochodu i jest ważny przez kolejne siedem dni. Jeżeli poruszamy się pieszo bądź rowerem to zapłacimy połowę tej sumy. Dostajemy naklejkę do przyczepienia na szybie oraz mapę z zaznaczonymi najważniejszymi punktami parku. Przez cały czas mamy asfaltową drogę (główną), jak również wybudowane zatoczki po obu stronach, które są punktami widokowymi. Oczywiście dostępne są tutaj także kempingi, gdzie można nocować.

Na terenie parku znajdziemy masę miejsc do wspinaczki. Są to olbrzymie formacje skalne i głazy o niespotykanych nigdzie na świecie kształtach. Oczywiście są tutaj także liczne drzewa Jouzego (głównie w północnej części parku). Nazwane zostały tak przez wędrujących Mormonów, ponieważ gałęzie tych drzew przypominają wzniesione w modlitwie ręce. Widoki były przepiękne, a to głównie za sprawą genialnej pogody. Niebo było praktycznie bezchmurne i kontrastowało z jasnym piaskiem i żółtymi skałami. Najbardziej znana jest skała przypominająca kształtem ludzką czaszkę (Skull Rock).

Jechałem przez park cały czas z północy na południe, kierując się do głównej drogi numer 10. Krajobraz szybko się zmienił. Teraz olbrzymie przestrzenie były porośnięte wspominanymi kaktusami. Tutaj nie spędziłem zbyt dużo czasu, ponieważ odczuwałem już zmęczenie i chciałem dotrzeć do hotelu. Uważam jednak, że jeden dzień na zwiedzanie Joshua Tree National Park w zupełności wystarczy. Spokojnie zdążymy wtedy go objechać, zrobić dużo zdjęć i udać się na jakiś trekking.

Na koniec jeszcze ciekawostka. Jeździłem po Kalifornii Toyotą Yaris. Kiedy wjeżdżałem do parku miałem prawie 1/2 baku paliwa. Nie przyszłoby mi do głowy, że to mało. Wyjeżdżając z niego miałem już tylko 1/8 baku i musiałem być mocno skupiony na „ecodrivingu”, bowiem mój telefon z mapami offline nie wyszukiwał mi gdzie jest najbliższa stacja benzynowa, a ta była dopiero za 30 mil. Prawie tyle udało się przejechać z zapaloną kontrolką o kończącym się paliwie. Miałem już lekkiego stracha…

Kawa w drodze do hotelu

Ile to kosztuje?

Nocleg w Staybridge Suites Palmdale zarezerwowałem przy okazji promocji Point Breaks w IHG. Wiedziałem, że nie chcę zatrzymać się w centrum Los Angeles, ani w okolicach Hollywood, ponieważ byłem już tam trzy lata temu i chciałem zobaczyć coś nowego. W promieniu nawet 100 mil od lotniska można spokojnie dojechać wypożyczonym samochodem, a przecież bez tego poruszanie się po Kalifornii jest praktycznie niemożliwe. Hotel ten okazał się świetnym wyborem. Otrzymałem olbrzymi apartament i bardzo smaczne śniadanie (chyba najlepsze jakie jadłem w USA). Cena to 5000 punktów IHG, które są warte około 100 złotych! Ile kosztuje ten nocleg normalnie, spójrzcie:



Tagi: , , , , , ,

Zostaw komentarz