Archive | Seszele RSS feed for this section
7 kwietnia 2013

Dzień na Mahe – w oczekiwaniu na rejs

Jazda lokalnym autobusem należy do tych atrakcji, które trzeba przeżyć na Seszelach. Po tak hardcorowej jeździe podobno przechodzi mocny ból głowy, a na dodatek można przekonać się o życzliwości miejscowych, którzy pomagają nam ogarnąć ciężkie bagaże. Te niestety mocno przeszkadzają przy wychodzeniu z autobusu. Udaje nam się wysiąść w stolicy Victorii skąd idziemy do portu. Tutaj okazuje się, że pierwszy katamaran na La Digue odpłynął o 7:30, a kolejny jest o 16:30. Szukamy czegoś innego, ale jest tylko jeden towarowiec, który odpłynie, jak się załaduje… Szkoda czasu na czekanie, więc kupujemy bilety na rejs o 16:30 i idziemy do centrum. Tutaj kupujemy kartki pocztowe i ruszamy autobusem na plażę Beau Vallon. Jest piękna, woda błękitna. Spędzamy kilka godzin. Wracamy do stolicy, wypijamy owocowe napoje o smaku kiwi i truskawek, po czym wracamy do portu. Rejs mija spokojnie, większość czasu przesypiamy, bowiem zmęczenie z poprzednich dni jest duże. Po 1,5 godziny jesteśmy już na La Digue, gdzie spędzimy 5 nocy w pensjonacie La Fidelite. Niestety właścicielka w porcie na nas nie czeka, ale pomaga nam miejscowy, który ma do niej numer telefonu. Po 5 minutach przyjeżdża taksówka w postaci samochodu ciężarowego. Wsiadamy na przyczepę i po chwili jesteśmy w naszym domku. Wręczamy Josette zakupione białe Martini, za co dostajemy powitalnego drinka (woda i dużo cukru, a mało soku). Po kąpieli obiadek (leczo prosto z Fresh Marketu na Ściegiennego) i pójście spać.
(więcej…)

7 kwietnia 2013

Lecimy na Seszele przez Dubaj

Budzik ustawiony na 4:30 rano. Wyłączamy. Kolejny na 5:00, ruszamy się i pakujemy ostatnie rzeczy. Toaleta, śniadanie i na autobus 64 w drodze na PKP. Na miejscu długie kolejki do kasy, więc wpierw idziemy kupić wodę i gazety. Czekamy na kupni biletu, jest nerwowo – 7 min. do odjazdu. Rozdzielamy się na dwie kasy. Udaje się kupić bilet i biegiem na peron 2. Zdążyliśmy uff. Tablica pokazuje wyraźnie nasz pociąg i odpowiednią godzinę odjazdu. Wsiadamy. Po 10 minutach dziwimy się, że pociąg stoi, zamiast jechać od kilku dobrych minut. Okazuje się, że na tablicy jest już Gdynia 6:35… w biegu wysiadamy i zaczyna się nerwowa atmosfera. Co teraz o0? Pozostały tylko pociągi InterCity na które nas nie stać. Próbujemy szczęścia, zwracamy niewykorzystany bilet. Okazuje się, że IC kosztuje „tylko” 60 zł od osoby w taryfie studenckiej. (więcej…)